Po mojej jakże fascynującej i pełnej zwrotów akcji sobotniej wycieczce do Krakowa, gdzie spotkałam się z moim znajomym z byłej gry,
I tak zrodził się pomysł na nowego posta.
A poza tym zauważyłam, że zawsze największa i niekiedy jakakolwiek wena, łapie mnie właśnie w nocy i wtedy mogę pisać nawet do świtu, lmao. Co z tego, że wcześnie rano trzeba wstać, wyjść do ludzi i jakoś żyć, przecież mój umysł kompletnie nic to nie obchodzi. :')
PS. Spodobała mi się najnowsza piosenka Ariany, "Let Me Love You" i zaczynam poważnie obawiać się o to co się ze mną dzieje, bo to zaczyna stawać się naprawdę niebezpieczne. XD
Ale zaczynając od początku.
Wcale nie zrzuciłam kompletnie na drugi plan Stardolli i bloga po to żeby popieprzać na pikselowych konikach. Nie, wcale nie.
Wcale.
Mój problem leży w tym, że jak zaczynam zajmować się jedną rzeczą to zabiera mi ona tyle czasu, że odpuszczam sobie wszystko inne. A czasami jest to po prostu sprawa lenistwa. Do wyboru, do koloru.
Odnośnie screenów - przeglądając je, uświadomiłam sobie, że od czasu zrobienia ich, już nigdy więcej do nich nie zajrzałam i być może dlatego każdy z osobna nadal żył swoją własną, niepowtarzalną chwilą.
Screeny na Stardoll były głównie robione przeze mnie po to by mieć "potwierdzenie" moich wygranych. I tak, moje pierwsze "poważne" osiągnięcie to było oczywiście NCG. Pamiętam, były wtedy wakacje, a ja walczyłam jak szalona przez tydzień, by w końcu zdobyć ten upragniony tytuł.
Potem tak się tym przejęłam, że do tej pory mam w pamięci nick jednej z moich ówczesnych hejterek. :D