I tak oto długa majówka niemalże dobiega końca. Zastanawiam się jak to jest, że wtedy kiedy chcemy żeby czas płynął wolniej, on pędzi na łeb, na szyję, a z kolei gdy wolimy żeby coś minęło jak najszybciej to ciągnie się to, w naszym odczuciu, w nieskończoność.
W zasadzie na wstępie wypadałoby wyjaśnić czemu zaniedbałam bloga na dobry miesiąc, ale wydaje mi się, że wiele do wyjaśniania tutaj nie ma. Po długiej przerwie, jak już wspominałam, wróciłam do innej gry, w której nie panuje atmosfera rodem ze Stardoll, że co druga osoba to dwulicowa szmata i w zasadzie "strach" nawet z kimkolwiek zagadać, bo nie masz pojęcia czy za kilka dni Twoje, nawet najbardziej błahe słowa, nie zostaną obrócone przeciwko Tobie. Nie wspominając o tym, że jakimś "bardzo dziwnym trafem" byłam skreślana u co niektórych osób już na starcie z powodu tego, że powygrywałam pare pikselowych konkursów, a oni w porę nie zdążyli sobie kupić maści na ból swojej pikselowej dupy
Tak naprawdę powodów jest wiele, nie wspomniałam tutaj jeszcze o dramach bez celu i innych pierdołach, ale to już byłoby zbyteczne. Każdy raczej się orientuje w temacie.
Tak naprawdę "wygranymi" są Ci, którzy we wcześniejszych latach stworzyli swoje paczki i tak się złożyło, że trzymają się aż do teraz. Ja do takowych osób się nie zaliczam, więc Stardoll nigdy nie trzymał mnie pod takim pretekstem. Ale to też nie jest reguła, hehs.
Ok, po moim kolejnym jakże pasjonującym wywodzie, które niesamowicie lubię pisać, przyszedł czas na to co w istocie ma być sednem posta.
*Fanfary*